Yamaha XS 650 i Yamaha XV 700 Wzorka. Jak siê robi customy z japoñskich motocykli?
Moda na oldschoolowy customizing starych motocykli japońskich narodziła się, co nie powinno dziwić, w ich ojczyźnie. Nazywają to bratstyle. W ostatnich latach ten nurt customizingu robi się bardzo popularny na całym świecie.
Najśmieszniej jest w Ameryce, bo tam kiedyś na zlotach palono japońskie sprzęty. Dziś wielu zapaleńców przeszukuje złomowiska w celu znalezienia bazy do budowy fajnej sztuki za psie pieniądze.
Nie będziemy tu jednak mówić o Ameryce, bo i w naszym kraju nie brak entuzjastów japońskiej sztuki przebudowy motocykli. Adam Banaszek, dla przyjaciół "Wzorek", interesował się motocyklami niemal od dziecka, jednak we wczesnej młodości nie mógł się realizować motocyklowo. Na drodze do szczęścia stanęło stanowcze "nie" ze strony rodziców. Pierwszy motocykl kupił sobie, kiedy był już finansowo i rodzinnie ustabilizowany. Szybko zasmakował w urokach offroadowej jazdy. To była doskonała szkoła jeździecka, a poza tym ucieczka od asfaltu, którego miał dość, bo obowiązki służbowe zmuszały go do częstych podróży samochodem. Zaprzyjaźnił się z bardziej doświadczonymi motocyklistami i zawodnikami, którzy wzięli go pod swe skrzydła. Wspólnie odbywali eskapady po Bieszczadach. Po pewnym czasie Adam zaczął nawet startować w amatorskich zawodach. Później zainteresował się klasycznymi motocyklami japońskimi. Podobały mu się dawne kształty, jakość materiałów, niezawodność i to, że motocykle z lat 70. i wczesnych 80. nie były jeszcze tak plastikowe jak obecnie. To był okres, w którym Japończycy zawojowywali motocyklowy rynek, więc o konstrukcji ich maszyn w większym stopniu decydowali inżynierowie niż księgowi. Adam obrał własną drogę realizacji motocyklowej pasji. Wszyscy znajomi starali się przesiadać na coraz nowocześniejsze maszyny, a on szukał tych, które stały zapomniane i zaniedbane. Wszyscy się dziwili, że Wzorek ugania się za starymi wrakami. Dziś już wiedzą, że nie mieli racji. Moda na klasyczne sprzęty sprzed 50 i 40 lat powoli dociera i nad Wisłę. Kolekcja staruszków Adama zwolna znajduje uznanie i zaczyna budzić zazdrość - przynajmniej u wtajemniczonych. Wciągu tych kilku lat, od kiedy Adam zajął się poszukiwaniem klasycznych "japończyków", zebrała się z tego niezła kolekcja. Adam nie odrestaurowuje swoich zdobyczy. To, co z nimi robi określa formą sztuki i, jak możecie zobaczyć na zdjęciach, ma rację. Pierwszym etapem jest zawsze doprowadzenie motocykla do kultury, czyli dokładne oczyszczenie, przejrzenie elektryki i naprawa wszelkich usterek. Później następuje faza restylizacji. Żelaznym punktem programu, niemal za każdym razem, jest pozbycie się oryginalnej mięsistej kanapy. W czasach młodości tych maszyn, takie kanapy były konieczne, bo musiały zapewnić komfort na długich trasach. Dziś przerobiony stary motocykl pełni raczej rolę mechanicznego manifestu światopoglądowego, a nie pojazdu codziennego użytku, więc takie sprawy jak komfort nie mają pierwszorzędnego znaczenia. Bardziej liczy się artystyczna wizja, a w oldschoolowym customizingu priorytetem jest minimalizm. Cechą szczególną customów Wzorka jest specyficzne postarzanie metalowych powierzchni. Adam nie za bardzo chciał zdradzić jak to robi, ale efekt jest rzeczywiście ciekawy. Większość prac przy swoich pupilach Wzorek wykonuje sam. Kiedy jednak potrzebny jest gruntowny remont silnika, czy zmiany w instalacji elektrycznej, korzysta z pomocy lubelskiej firmy Moto GP. Do ludzi, którzy mają wpływ na ostateczny kształt wzorkowych "japsów" należy również zaprzyjaźniony kaletnik, który obszywa siodła oraz ślusarz, który według projektu Adama wykonuje kierownice, sissy bary i tym podobne elementy. Adam współpracuje też ściśle ze świdnicką firmą Metropolitan Auto, czego efektem bywa realizacja wspólnych projektów.
Pobyt u Wzorka sprawił mi wiele radości. Nawinęliśmy razem parę kilometrów, a fotografowanie jego motocykli i obserwacja ich w czasie jazdy, to już była prawdziwa frajda. Nic mnie tak nie cieszy jak obcowanie z zakręconymi ludźmi i uwiecznianie ich zajawki w obiektywie. Myślę, że również Wam sprawi wiele radości odkrywanie na zdjęciach ciekawych detali prezentowanych motocykli - Yamahy XS 650 z 1979 roku i Yamahy XV 700 z wczesnych lat 80. XV trafiła do rąk Wzorka już w stanie mocno zmodyfikowanym, Adam przeprowadził jedynie ostateczny szlif polegający na zastosowaniu "owijki" wydechów, montażu podnóżków, atrapy filtra powietrza, bagażnika i radiomagnetofonu, a także wzmocnieniu rozrusznika. W przypadku XS 650 lista modyfikacji jest znacznie dłuższa, ponieważ wyjściowo motocykl był w stanie seryjnym.
W jednym z kolejnych artykułów z mojej customowo - klasycznej serii zobaczycie inne okazy z Wzorkowej kolekcji. Będą to trzy wariacje na temat legendarnej Hondy CB 750 Four. Powiemy też nieco więcej o kanonach sztuki bratstyle.
PS. Artykuł, który właśnie przeczytaliście, oraz zdjęcia które go ilustrują powstały w 2012 roku. Moim zdaniem nic jednak nie straciły na swej "sile rażenia". Rozmawiałem ostatnio z Wzorkiem, który nadal zajmuje się oldskulowym customizingiem i wciąż się w tej dziedzinie rozwija. Jesteśmy już wstępnie umówieni, że kiedy tylko asfalt wyschnie a trawa się zazieleni odwiedzę go ponownie, by uwiecznić na zdjęciach jego najbardziej aktualne customowe kreacje, byście mogli sami ocenić postęp jaki się w międzyczasie dokonał.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze