Podróż na krańce Europy. Triumph Tiger jedzie do Portugalii
Moim Triumphem Tigerem 1200 XRx wybrałem się z przyjaciółmi na dwutygodniową wyprawę aż do Portugalii. W sumie zrobiliśmy prawie 9 tysięcy kilometrów.
Ruszamy dość późno - dopiero o 13 opuszczamy Bydgoszcz. Do przejechania mamy 850 km, nasz cel - okolice Heilsbronn. Po drodze spotykamy Japończyka który przejechał już 30 tysięcy km i jest od 4 miesięcy w drodze. Kolejnego dnia robimy 950 km przez Francję. Starannie omijamy jednak autostrady, które nie należą tutaj do najtańszych. Nocujemy w jakiejś małej, ale wyjątkowo drogiej miejscowości - piwo na rynku kosztuje 12 euro!
Kolejnego dnia brzegiem morza docieramy do El Campello w pobliżu Alicante. Korzystamy z gościny mojej rodziny, która ma tam domek. Robimy sobie dzień zasłużonej przerwy. Nasz kolejny cel to Gibraltar - mamy tam 700 km. Próbujemy zaplanować tam nocleg, ale ceny skutecznie nas do tego zniechęcają. Jedziemy do Algeciras i tam nocujemy w dzielnicy marokańskiej, choć wydaje się tam średnio bezpiecznie.
Szóstego dnia podróży docieramy na sam koniec Europy - w okolice Sagres w Portugalii. Tutaj czeka na nas mały bonus, bo w tym kraju przestawiamy zegarki godzinę do tyłu. To daje nam więcej czasu na zwiedzanie jaskini Benagil.
Nasz plan na kolejny dzień to pasmo Sierra Nevada w Hiszpanii. Po drodze zaliczamy piękne winkle, które poleca kolega Tomek z Motofiesty, przewodnik po Hiszpanii. Trochę też sam poszukałem, więc radość jest nie do opisania - cieszymy się z każdego zakrętu. Poruszamy się dalej górskimi drogami w stronę Valdelinares, gdzie czeka na nas nocleg.
Powoli zbliżamy się do domu - odwiedzamy Andorrę, Monako i kierujemy się w stronę jeziora Como we Włoszech, które objeżdżamy wzdłuż brzegu. Przedostatni dzień naszej wyprawy to sławna na cały świat przełęcz Stelvio. Ostatniego dnia odwiedzamy kultowe Piekielne Doły i wracamy do domu.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze